Tarta z węgierkami:
Ciasto takie jak tutaj. Przepis sprawdzony, zawsze wychodzi, więc się go trzymam. I tym razem też wyszło. Ale tylko ciasto. Cała reszta...szkoda gadać.
Kiedy podpieczemy ciasto na złoto - wyjmujemy z piekarnika i czekamy do ostygnięcia. Zimny spód smarujemy kremem lemon curd...
Lemon curd:
- sok i skórka otarta z 1,5 cytryny
- 100 g masła (w temperaturze pokojowej)
- 200 g cukru
- 2 jajka
- 2 żółtka
- 2 jajka
- 2 żółtka
Wszystkie składniki (oprócz masła) mieszmy w metalowej misce w kąpieli wodnej. Podgrzewamy je tak długo (cały czas mieszając), aż masa zgęstnieje. Dodajemy pokrojone masło i łączymy dokładnie z kremem. Czekamy do ostygnięcia.
Na krem lemon curd układamy rozdrobnione na ćwiartki śliwki, a na śliwki pianę ze sztywno ubitych białek 5 jaj. Pieczemy około 25 minut w 180 stopniach, aż piana się zrumieni.
Lemon curd wyszedł jakiś taki glutowaty, ale postanowiłam się nie zrażać. Liczyłam chyba na to że w ciepłym piekarniku się rozrzedzi, albo coś... Za to piana! W życiu takiej nie natrzepałam! Sztywna, gęsta - po prostu idealna! I co z tego jak w piekarniku zrobiła się z niej gumowa pierzyna...
Wniosek: jak się wchodzi z fochem do kuchni to ciasto nigdy nie wychodzi. Chyba że się zacznie od mycia podłogi i góry naczyń w zlewozmywaku - wtedy jest szansa że foch się wyciszy. Ale ryzyko też jest, bo może przerodzić się w agresywnego... Jednym słowem, metody na focha nie ma. Trzeba czekać aż przejdzie. I powstrzymać się od pieczenia ciast, bo efekty mogą zdołować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz