1. Że pisząc bloga powinnam mieć jakąś fankę. Psychofankę najlepiej. Zaczytującą się w moich cudownych tektach, bez których życie byłoby dużo trudniejsze, albo pozbawione piękna, albo szczęścia... A tu fanki brak, komentarzy też niewiele, nawet znajomym nie chce się napisać, że "słodkie! śliczne i wygląda smakowicie" albo że "czuję zwykłe ludzkie szczęście, nie muszę już chodzić do kościoła". Chociaż to może i lepiej że znajomi nie komentują, bo ich to bym raczej podejrzewała o komentarze typu: "jadłem! było przesolone i widziałem jak mięso kilka razy spadło za lodówkę".
2. Dowiedziałam się też, że nie ma większej zbrodni niż kopiowanie przepisów z blogów. To parszywy plagiat i powinniśmy się nim brzydzić. Bo przecież wiadomo, że wkładamy w blogi serce, mózgi, paznokcie ścierają się na klawiaturze, i wogóle pisanie bloga to praca na cały etat... Ciężka praca. Dlatego trzeba o swoje walczyć, zaznaczać czyją własnością, dorobkiem kulturalno-artystycznym jest tekst i zdjęcie, bo jeszcze ktoś inny będzie za nas jeździł tym merolem co się go dorobi na swoim pisarstwie wysokiej klasy. W internecie...
Aby rozwiązać tą smutną sytuację w jakiej postawiły mnie przeczytane teksty, postanowiłam:
1. Rzucić pracę zawodową, bo w sumie skoro piszę bloga to i tak nie mam na nią czasu.
2. Zadzwonić do Babci i poprosić ją żeby przy pomocy pana z wiejskiej świetlicy zamieściła komentarz pod którymś z moich wpisów (alternatywą jest też stworzenie fikcyjnej tożsamości w sieci i komentowanie samej siebie).
3. Podać przepis na danie, ale bez jednego składnika. W ten sposób nawet jeśli ktoś popełni obrzydliwą zbrodnię plagiatu, to przynajmniej się nie naje (zdjęć nikt nie kradnie, bo je robię telefonem komórkowym. Oczywiście dlatego właśnie, żeby zapobiec plagiatom).
Pierogi ruskie z tajemnym składnikiem:
ziemniaki
biały ser
cebula
sól, pieprz
tajemniczy składnik
Na ciasto:
mąka
woda
tajemniczy składnik
Ziemniaki gotujemy, dusimy, dodajemy sera, przysmażonej na maśle cebulki, soli i pieprzu do smaku. Mieszamy wszystko na gładkie nadzienie.
Na stolnicę wysypujemy mąkę, dodajemy wodę i zagniatamy ciasto. Wałkujemy, wykrawamy krążki, nadziewamy nadzieniem i lepimy pierożki.
UWAGA! Zdradzę teraz coś, co może spowodować przewrót na blogach kulinarnych: nie mam w domu wagi. Wsztystkie dotychczasowe przepisy są podawane "na pałę". Nie mam pojęcia jakich ilości składników używam - wszystko jest "na oko". To oczywiście zapobiega plagiatom i uniemożliwia odtworzenie przepisu osobom bez obycia kulinarnego i wyobraźni, która podpowiada że jak coś jest za gęste, to trzeba dolać wody, a jak za mało słone, to posolić.
Na koniec jeszcze, żeby mnie nikt na fali blogerskiej krucjaty antyplagiatowej nie oskarżył o jakieś nawiązania bez podawania źródeł (wprawdzie nawiązanie to nie plagiat, ale nigdy nie wiadomo jak daleko sprawa zajdzie):
http://www.whiteplate.blogspot.com/2012/07/jak-powstaje-przepis-jak-powstaje-tekst.html
http://niemodnepolki.blogspot.com/2012/07/w-swiecie-psychofanek.html
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107881,12184497,Kopiuja_blogi_kulinarne__Czy_im_sie_to_upiecze_.html?startsz=x&as=2
Dla Was, za inspirację, antyplagiatowy pieróg:
:) lubie to
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńCzuję zwykłe ludzkie szczęście, nie muszę już chodzić do kościoła ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję... jestem wzruszona ;)
UsuńPrzecież chodzi o kradzież tekstu, słowo w słowo, i zarabianiu na tym, a nie o samą recepturę.
OdpowiedzUsuńNie lubię ruskich pierogów, ale przeczytałem od dechy do dechy. Jak dla mnie może być ;) Mam no.... prawie tak samo :)
OdpowiedzUsuńWspaniały tekst :) (tak po cichu też zaczęłam uważać, że szum jest za wielki)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie lubię takie podejście do sprawy:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńjak zwykle, nizwykle wspaniale :D
OdpowiedzUsuńA ja chce wiedzieć co jest tym tajemniczym składnikiem !- moze wtedy zdechce mi sie zrobić pierogi - jedyne czego nie cierpię to to ze one zajmują pól dnia ! X Ms
OdpowiedzUsuńUśmiałam się prawie że do łez, ale wszystkimi palcami u obu rąk podpisuję się pod tym tekstem.
OdpowiedzUsuńDobrze, że wśród wszystkich lukrowanych blogasków jest także Twój. Jeśli chcesz, mogę zostać Twoją psychofanką!
Pozdrawiam :)