czwartek, 18 października 2012

Rosół z kapłona w wocie za zwycięski remis Polaków

Po 39 latach i potopie, z dumą możemy dziś zabukować bilet do Londynu i polecieć jak równy do równego. Udało się. Nie przegraliśmy. Tak naprawdę to byśmy wygrali, ale wiadomo że sędzia niesłusznie podyktował rożny...

Za takie zwycięstwo należy podziękować. Ponieważ tradycyjnym daniem polskim które wyznacza święta i uroczystości jest rosół, właśnie tę polewkę postanowiłam uważyć w podzięce za brak klęski. Babcia, solidaryzując się w patriotycznej dumie, zabiła koguta z którego danie zostało przyżądzone. Dodam, że nie byle jaki to był kogut, bo kapłon. Kapłon to taki kurzy eunuch. Kastrowany za młodu, rośnie tłuściutki i dorodny. A rosół z niego, to czysta poezja. Od kapłoniego tłuszczu jest żółty i aromatyczny. Na zdjęciu nie widać dobrze ani koloru, ani atomatu. Tak to jest jak nie dają najowszych Canonów do testowania, tylko się robi zdjęcia aparatem z telefonu. W dodatku kiepskiego telefonu, bo najnowszego iphona też nie dali do testowania.

Smutno tylko, że w tym wspaniałym meczu nie wystąpił najwspanialszy reprezentant Polski - genialny piłkarz Śląska Wrocław - Waldek Sobota. No cóż... Fornalik się ewidentnie nie zna. Dla Waldusia (Soboty, a nie Fornalika), ugotujemy niedługo coś znacznie lepszego niż rosół :)


Rosół z kapłona dla polskiej reprezentacji:
1 kapłon (kogut ok. 1,5 kg z gatunku zielononóżek - jest najlepszy i trudny do zdobycia niczym gol w meczu z Anglią)
3 marchewki
3 pietruszki
1 seler
1 por
nać pietruszki i selera
kilka ziaren ziela angielskiego, 2 liście laurowe
cebula
 
 
 
Idąc za radą Wincanty Zawadzkiej, przygotowujemy rosół metodą z "Kucharki Litweskiej". Aby nie był mętny i niesmaczny, najpierw wrzucamy kapłona do niesolonej zimnej wody (garnek pięciolitrowy), i gotujemy szumując. Kiedy zbierzemy wszystkie szumy (szczerze przyznam, że polegałam tu na swojej intuicji, że z kury nic już nie zaszumi...), wrzucamy do garnka włoszczyznę, upieczoną na blasze cebulę, ziele angielskie i liść laurowy. Solimy wodę i gotujemy na wolnym ogniu. Nie dopuszczamy do gwałtownego wrzenia! Gotujemy dłogo, włoszczyzna musi być miękka, a mięso dobrze wygotowane.
 
Uwaga! Pamiętamy o tym, żeby dobrze oczyścić koguta. Nie będzie z tym większych problemów jeśli kupimy zwykłego kurczaka w sklepie. Niestety ten z "wolnego wybiegu", skubany przez lekko niedowidzącą już Babcię, może być nieco kłopotliwy. I nie zapominamy uciąć kapłonowi kuperka. Jak zapomnimy - rosól nie tylko będzie mętny, ale też zbyt aromatyczny...
 


 
Rosół - danie bardzo proste, a jednak każdej kucharce wychodzi inaczej. To jak z piłką nożną - niby proste, a jednak, co drużyna, to inny mecz. Pamiętajmy jednak - z dobrej kury, zawsze smaczny rosół wyjdzie. Może tą samą regułę należałoby zastosować w stosunku do piłkarzy :)

6 komentarzy:

  1. Świetny opis wykonania;)) I zgadzam się co kucharka to inny rosół;)) Będę Cię odwiedzać częściej, chętnie poczytam Twoje teksty:))Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przygotować to po Twojemu, smacznego i pozdrawoam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. rosół to niemalże polska niedzielna tradycja :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pełny profesjonalizm.Pozdrawiam Christopher

    OdpowiedzUsuń