wtorek, 25 września 2012

Sposób na figurę idealną

Jesień, nie da się ukryć. Zimno jak diabli, ciemno jak się wstaje, bezdomni zasiedlają śmietniki. Winter is comming. Mamy niewiele czasu żeby się do niej przygotować - 2 miesiące na podzylowanie butów, nasmarowanie sań i przybranie kilkunastu kilogramów. Żyjemy w kraju bezrobocia i niskiej średniej krajowej, więc jak zwykle wybieramy najtańszą opcję. Mając na szali rachunki za centralne ogrzewanie i 200 kilo ziemniaków - oczywistym wyborem są ziemniaki. W ten sposób, przy odpowiednio zbilansowanej diecie, przez całą zimę będzie nam towarzyszyło uczucie sytości oraz przyjemnego ciepła zyskanego dzięki otulającej nas warstwie tłuszczu.

Nie każdy ma naturalny talent Weroniki Grycan, dlatego spieszę z pomocą i wyjaśniam, że codzienne spożywanie korytka kartofli z parnika okraszonych świńskim tłuszczem, nie każdemu pójdzie w biodra. Trzeba użyć kreatywności: masa ziemniaczano- śmietanowa obsmażana w panierze na głębokim oleju powinna pomóc. Jak będziemy systematyczni i zapomnimy o hipsterskich fanaberiach typu karta multisport - jest szansa że do grudnia nabierzemy ciała.



Uroczyście prezentuję moje pierwsze propozycje sezonu jesiennego 2012 - kociołki Wiktorii i Weroniki. Zaznaczam również, że powinniśmy je traktować jako przystawki, ze względu na niską kaloryczność i małą objętość. Oczywiście podaję proporcje na porcję dla jednej osoby.


Kociołek Weroniki:
6 duzych ziemniaków
8-10 plastrów boczku
1 cebula
5 ząbków czosnku
1 spora marchewka
kilka dużych liści kapusty
natka pietruszki i koperku
0,5 litra bulionu (dowolnego)

Ziemniaki w mundurkach podgotować na półmiękko. Kociołek (pojemność około 5 litrów) wykładamy liśćmi kapusty, układamy w nim warstwami:
ziemniaki pokrojone w plastry posypane posiekaną zieleniną, czosnek w całych ząbkach, marchew pokrojoną w plasterki, cebulę pokrojoną w piórka, znów ziemniaki posypane zieleniną i obłożone szczelnie plastrami boczku. Wszystko zalewamy bulionem i zakrywamy kapustą. Pieczemy pod przykryciem 1,5 godziny w 200 stopniach. Po tym czasie usuwamy liście kapusty i wyjadamy pyszny środek zapiekanki. Ponoć Weronika je z kapustą, mi na początek wystarczył tylko posmak który zyskała zapiekanka dzięki takiemu pieczeniu.



 
 



Kociołek Wiktorii:
6 sporych ziemniaków
300 g wołowiny (użyłam ligawy, ale równie dobrze może być np. udziec)
1 marchew
2 cebule
5 dorodnych borowików
tymianek i cząber
0,5 litra bulionu wołowego
 
W kociołku układamy warstwami: podgotowane ziemniaki pokrojone w plastry, cebule pokrojone w ćwiartki, marchewkę w plasterkach, ćwiartki borowików. Oprószamy wszystko cząbrem i tymiankiem. Na wierzch zapiekanki układamy wołowinę w kawałkach (dobrze ją wcześniej zamarynować w sosie Worcestershire). Zalewamy wszystko bulionem i pieczemy 2 godziny w 200 stopniach. Podajemy z korniszonem.





Oba kociołki stanowią doskonałą przystawkę przed jesiennym obiadem. I są jak siostry G. - podobne, a jednak tak różne...














3 komentarze:

  1. uśmiałam się ;) fajnie tu u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałem kilka wpisów i... :))) Masz rewelacyjne poczucie humoru. Z chęcią tu wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kociołki wyglądają "mega" smakowicie, ALE CZEKAM NA ŻEBERKA ;)

    OdpowiedzUsuń