środa, 13 czerwca 2012

O kolejce za mięsem - czyli must have...

Pewnej niedzieli, przechadzając się po ulubionym targowisku, zupełnie nieoczekiwanie stanęłam w kolejce. Po 40 minutach stania, dopchałam się wreszcie do budy na kołach z gablotą i ujrzałam za czym owa kolejka stoi. Za mięsem. Dodam że stanie wymagało ode mnie wielkich poświęceń - bo zimno (mój kolejkowy debiut był jakoś na początku marca), bo kolejka  długa i pełna ludzi ze Śródmieścia, bo za blisko się przysuwają, ocierają się i chuchają na kark. Ale żeby tak źle nie było, są też zalety kolejki. Można się na przykład dowiedzieć, że Marian z Robotniczej umarł.

Kolejka się zmniejsza, a mym oczom ukazuje się róg obfitości. Cielęcina, wołowina, golonki, żeberka, kiełbasy, kaszanki i wogóle wszytsko o czym Magda Gessler marzy w samotności. Ale na razie skromnie, jako jedyna z kolejki kupuję tylko troszkę, w sumie jakieś 1,5 kg mięsa. I dziwię się, bo ceny wyraźnie wskazują na to ze Rzeźnik (duża litera celowa), operuje wyłącznie walutą komprachcicką, albo jest pijany.

Na dowód - zdjęcia. Nie takie piękne jak te na "innych" blogach, bo robione kiepskim aparatem z telefonu (a nie takim za 40 tysięcy, który sam robi zdjęcia i to w dodatku tylko wtedy jak w pobliżu są ładni ludzie i świeci słońce. Zresztą może lepiej, że takiego nie mam, bo by się wydało że nie umiem zdjęć robić).

Kolejka pod "budą". Godzina 6:25. Niedziela.

Ligawa: 28 zł. za kilo :)





Po skromnych 1,5 kg, były skromne 4, a teraz ciężko przeżyć tydzień bez porządnej kiełbachy i kawałka krwistego mięsa. Na razie nie zdradzę gdzie się mieści buda z mięsem, bo jeszcze się kolejka wydłuży. Chociaż z drugiej strony tylko ja i ludzie ze Śródmieścia nie boją się robić zakupów w tym miejscu i za takie ceny - reszta wietrzy podstęp i twierdzi że mięso na pewno jest z psa, albo z chorobą wściekłych krów. Trudno - nie wiedzą co tracą :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz