czwartek, 14 czerwca 2012

Nie taka ryba straszna...


Czasami od zagryzania wszystkiego kiełbasą ma się przesyt. Wiadomo. Wprawdzie polski układ trawienny jest wyjątkowo przystosowany do spożywania dużej ilości smalcu, parówek, konserwy tyrolskiej i tym podobnych, jednak codzienne spożywanie cielęciny i polędwicy wołowej potrafi się znudzić. Dlatego wyruszyłam do rybnego Społem, gdzie uprzejma pani ekspedientka w białym fartuchu i z fioletową powieką próbowała mi objaśnić jakimi rybami handluje. Na moje pytanie czym się różni dorsz bałtycki od atlantyckiego, wzruszyła nonszalancko ramionami, i oznajmiła, że jeden jest z Bałtyku. Kupuję więc tego z Bałtyku (mimo wyraźnej niechęci pani ze Społem), i ruszam do domu coś uczynić z tą rybą.

Dodam, że mam lekką tremę, bo jeżeli przyżądzanie wszelkiego rodzaju mięsiw przychodzi mi dosyć łatwo, tak z rybami moje doświadczenie zatrzymało się pomiędzy paluszkami rybnymi a pangą... Ale walczę. Wyciągam dorsza z wora... i robi się strasznie. Bo ja się brzydzę ryb. Lubię na nie patrzeć jak są żywe i pływają. Ale jak są zdechłe, i nie w postaci fileta, to jakoś tak nieprzyjemnie wiotko jak się je w rękę weźmie. Pewnie dlatego nie przepadam za otwartymi akwenami. Bo nigdy nie wiem czy jakaś ryba nie czycha w ciemności mulistej wody, żeby sie poocierać o mnie niespodziewanie... Głód jednak zwycięża i rzucam się na rybną tuszę z nożem, skrobię, skalpuję z płetw, zabieram się do patroszenia... i  tu rozczarowanie, bo po intensywnym grzebaniu w rybie okazało się że już wypatroszona. W sumie tak, upewniałam się tylko...








Przepis na dorsza a la pstrąg:

dorsz bałtycki (tusza)
natka koperku
natka piertuszki
2 łyżki masła
3 ząbki czosnku

Dorsza rozcinamy wzdłóż, masło posiekane z koprem i pietruszką zagniatamy tak aby powstało "masełko ziołowe". Plastrami takiego masła i plastrami czosnku przekładamy dorsza. Pieczemy w 180 - 200 stopniach, około 30 minut. Podajemy z ćwiartką cytryny.

Gotowego dorsza, już po upieczeniu, nie zdążyłam sfotografować. Byliśmy za bardzo głodni. Poza tym wszystkie talerze w domu mam z innej parafii... Jeszcze by się wydało, że bez sztućców Gerlach i porcelany michnieńskiej też się da jeść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz