wtorek, 26 czerwca 2012

Dietetyczny kartofelek

Moją ulubioną porą dnia jest pora posiłku. Posiłku przez duże P, bo nie rozumiem jak się można cieszyć z jedzenia, jak się bierze do ust kęsy ultramałe, odtłuszczone, odcukrzone i jeszcze najlepiej bez smaku, bo jasne, że jakby były dobre, to by jedna z drugą się najadły jak prosiaki i niedajboże utyły. A wtedy cała sława, nowojorskość i wymuskaność pójdą w diabły. Wprawdzie jest rozwiązanie, bo można jeść co się lubi (nawet kalorycznie) i do tego się trochę poruszać, a figura jakoś się uchowa. Ale to z kolei zakłada że można się spocić i nieładnie się wtedy wygląda... To już lepiej jeść papki bez smaku. Ja wybieram drogę bardziej hardcoreową - jeść co się lubi i ruszać się od czasu do czasu bardziej intensywnie. A wiadomo, po intensywnym wysiłku, nie ma to jak zjeść kartofelka. Odkąd ta boska roślina pojawiła się w Europie, sposoby na pokrzepienie się ziemniakiem wciąż się mnożą.

Dlatego dziś ziemniak na dwa sposoby, oba wymyślone przez ciężko pracujących chłopów: swojski placek ziemniaczany (swojski bo już tak wchłonął do polskiej kuchni, że nikt nie pamięta o jego  żydowskich korzeniach) i europejski pełną gębą rösti. Rösti to też taki placek ziemniaczany, tylko że ze Szwajcarii. I robiony z gotowanych ziemniaków  (najczęściej bo bywają i przepisy z surowych). Może być z dodatkiem sera i boczku - na bogato:) Wersję szwajcarską podajemy oczywiście wtedy, jak chcemy zaimponować swoją znajomością kuchni świata przybyłym na obiad znajomym.



Placki ziemniaczane:
6 dużych ziemniaków
1-2 jajka
3-4 łyżki mąki
pół cebuli,
2 ząbki czosnku
sól, pieprz, majeranek, cząber

Ziemniaki ścieramy na tarce (młode lubię ścierać  na grubszych oczkach), dodajemy resztę składników i mieszamy. Odlewamy nadmiar wody która się zbierze w masie ziemniaczanej. Formujemy w placuszki o dowolnej wielkości i smażymy.

Rösti:
1 kg ziemniaków
1 cebula
jajko
sól, pieprz, cząber majeranek
Rösti przyżądzamy niemal tak samo jak placki ziemniaczane. Używamy do nich ziemniaków ugotowanych wcześniej na półtwardo, startych na grubych oczkach. Cebulkę podsmażamy lekko na maśle (tak aby tylko zmiękła), dodajemy resztę składników i mieszamy. Formujemy placki (oryginalnie są one wielkości patelni) i smażymy na złoty kolor.
Szwajcarski placek ziemniaczany może być z dodatkiem boczku i sera. Ja swoje podałam z gulaszem, więc zrezygnowałam już z dodatków do ciasta.



Gulasz z karkówki:
30 dkg karkówki (obkrojonej z tłuszczu i ścięgien)
1 papryka
1 cebula
5 owoców jałowca, 2 ziarna ziela angielskiego, sól, pieprz, sos Worcestershire, oliwa z oliwek, liść laurowy

Marynata: Owoce jałowca grubo siekamy, w moździerzu tłuczemy ziarna ziela angielskiego, dodatejmy dwie łyżki oliwy, dwie łyżki sosu worcestershire. Mieszamy wszystko razem i tak powstałą marynatą zalewamy karkówkę. Odstawiamy na godzinę.

Na patelni rozgrzewamy łyżkę oliwy, smażymy pokrojoną w kostkę paprykę i cebulę aż zmiękną. Przerzucamy do rondelka. Na pozostałym tłuszczu obsmażamy karkówkę lekko oprószoną mąką. Kiedy się zrumieni, dodajemy do rondelka. Na patelnię wlewamy 0,5 litra wody, mieszamy z esencją z wysmażonego mięsa i tak powstały "sos" przelewamy równiez do rądelka. Dodajemy dwa liście laurowe (przełamane na pół, żeby estry miały szansę się uwolnić) i dusimy wszystko razem ok. godzinę.




Placuszki polewamy gulaszem i wcinamy zamiast koktailu proteinowego po intensywnym wysiłku. Smacznego i enjoy :)


1 komentarz:

  1. Plackiiii - moje ulubione są tradycjne ze śmietnanka lub jogurtem ! Mniam ms

    OdpowiedzUsuń