czwartek, 28 czerwca 2012

Przydomowa plantacja




Powrót do natury, ekologia, motywy rustykalne - to ostatnio tematy bardzo na topie. Parafrazując eksperckie zdanie znanych trendsetterów : udawanie pastucha i robienie różnych rzeczy "wiejskich", takich jak grzebanie w ziemi, podsypywanie nawozem, zbieranie płodów lasu i łąki (ja np. zbierałam poziomki zapominając o tym że kolega idący z przodu ma syndrom wiecznie pełnego pęcherza), jest super modne, fajne i biada tym co wolą uroki smrodliwych miast niż swojskie zapachy z kompostownika. Tenże trend tłumaczy zjawisko wyrywania z korzeniami szczawiu rosnącego na trawniku na pewnym bogatym, strzeżonym osiedlu w okolicach ulicy Kromera.

Z imigracją za pracą w Polsce wciąż kiepsko, i trudno o dobrego ogrodnika, więc by zbliżyć się do Matki Ziemi, postanowiłam założyć zielnik sama. Na początku planowałam uprawę ziół egzotcznych, ale mieszkam na parterze i byłoby widać z drogi, a ponoć ten gatunek akurat w Polsce nielegalny. Zasadziłam więc zioła bardziej pospolite, tradycyjnie używane jako aromatyczny dodatek do potraw. Ale uwaga: TE zioła, też posiadają szereg właściowści cudownie wpływających na ciało i umysł. Oprócz powszechnego zastosowania w odczynianiu uroków i odpędzaniu złego (pewnie dlatego bezdomni nie podpieprzyli jeszcze moich roślin z parapetu), zioła poprawiają nastrój, zbawiennie wpływają na trawienie, regulują pracę narządów, przyspieszają regenerację komórek, pomagają w usuwaniu zbędnych produktów przemiany materii. Same korzyści :)


Bazylia

Mięta pieprzowa

Majeranek


Cząber
W ramach własnego poszerzenia wiedzy z zakresu zielarstwa, oraz dla mieszczuchów co myślą że estragon to hormon, a cząber to kawałek półtuszy, napiszę co jakiś czas o którymś z ziół. A gwarantuję, że zarówno fantazja ludowa i dawne zastosowanie aromatycznych roślin, jak i współczesne wymysły Jamiego Olivera, potrafią zadziwić największych hardcoreów...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz